25 czerwca 2011

Mam już swoją paczkę na wakacje :)


Co prawda moje wakacje rozpoczną się dopiero 8 sierpnia wraz z wyjazdem na koncert Ozzy'ego (pielgrzymka mojego życia!), ale w leniwe lipcowe dni bez uczelni mam już co czytać.

Wczoraj odebrałam awizo i dziś z rana poleciałam na pocztę pewna, że czeka tam na mnie wymiankowa paczka i się nie pomyliłam. Oczywiście otworzyłam ją od razu po złapaniu w ręce, byle tylko zobaczyć tytuł. Hm "Kokon" ? Nie znam. Ale zapowiada się bardzo ciekawie- seryjny morderca, nagradzany autor, postać komisarza, który pojawia się w innych książkach - to lubię :)

Nie mogę nie wspomnieć o pięknej zakładce, która połyskuje delikatnie metalicznym srebrem, ma piękne zdjęcie, a także aforyzm, który idealnie do mnie pasuje: "Praca jest modlitwą ciała". W sam raz dla ambitnej osoby, która zawsze chce być lepsza i lepsza od.. siebie :)
Do tego ogromna ilość słodyczy, które uwielbiam i z chęcią spałaszuję.

Za paczkę bardzo dziękuję Zosi z bloga http://magiapisanegoslowa.blogspot.com/ , a Sabince tradycyjnie za zorganizowanie wymianki.

15 czerwca 2011

Uśmiech Lwowa - K.Makuszyński

Z książek dla dzieci już dawno wyrosłam, ale Lwów w tytule od razu skusił mnie do kupna tej małej książeczki. Ostatnio to mój temat numer jeden, a zarazem największe marzenie podróżnicze, które planuję niebawem zrealizować.

To opowieść o Michasiu - osieroconym chłopcu, mieszkającym z rodzicami kolegi, który pewnego dnia dostaje wierszowany list - wskazówkę. Musi odnaleźć pewne miasto, a w nim czekać na dalsze instrukcje. Już od pierwszych chwil we Lwowie (po tytule nietrudno było rozwiązać zagadkę z listu) jest zdziwiony uśmiechem każdego mijanego przechodnia i tym jacy mieszkańcy są pomocni, a z każdą godziną i wskazówką od tajemniczej postaci poznaje coraz więcej zakamarków tego pięknego miasta.

Kim jest ta postać? Nietrudno się było domyślić po pierwszych parunastu stronach, ale to w końcu książka dla dzieci.

Grunt, że zdobyłam kilka ciekawych opisów miasta, poznałam krótką historię kilku miejsc, postaci związane z miastem i było mi dane przeczytać przepiękne, emocjonalne słowa o Lwowie, wygłoszone z ust jednego z bohaterów.

PS Jeżeli macie ochotę przeczytać ten króciutki utwór, znalazłam link na stronie o Lwowie :

8 czerwca 2011

Marina - Carlos Ruiz Zafon


To moja druga, po "Cieniu wiatru", książka tego autora.
Poprzednią byłam zachwycona, mimo że z nieznanych sobie do dziś powodów 100 stron przed końcem odłożyłam ja na półkę i tam już została. Znajome nazwisko skłoniło mnie do zapoznania się z "Mariną".

To z jednej strony historia o miłości dwojga młodych ludzi, a z drugiej dawno zapomniana tajemnica, która ożywa na nowo w Barcelonie końca XX wieku za sprawą Oscara i Mariny.
Pewnego popołudnia postanawiają oni śledzić damę w czerni, która nie wiedzieć czemu przychodzi na cmentarz zawsze w ostatnią niedzielę miesiąca. Tego dnia całe ich życie się zmienia, gdyż powoli zaczynają zbierać części wielkiej układanki, jaką jest historia Michala Kolvenika - człowieka owianego niegdyś legendą, nieodgadnionego, a dziś już dawno zapomnianego przez miasto.

Od pierwszych stron byłam zauroczona wspaniałymi opisami miasta, o którym wiem tak niewiele, wielka zagadką, która z każdą stroną była coraz bliżej rozwiązania, ciekawą, choć trochę oklepaną już, historią miłości dwojga nastolatków.

Potem nie było już tak kolorowo. O ile historia Oscara, Mariny i Germana- jej ojca, a także pałacyku na Sarria bardzo mi się podobała, o tyle rozwiązanie zagadki Kolvenika sprzed lat z każdą stroną było coraz bardziej nieprawdopodobne i, cóż, nużące. Nie będę tu opisywać o które dokładnie momenty mi chodzi, aby nie psuć innym zabawy, powiem tylko krótko, że mówię tu o manekinach i tym, czym zajmował się Michal.

Bardzo ciężko powiedzieć jednoznacznie, czy książka mi się podobała czy nie, bo przez 2/3 byłam nią zachwycona i gotowa zasypać gradem pochwał na blogu, jednak końcówka i rozwiązanie zagadki bardzo mi się nie podobały.