27 grudnia 2013

Pan Przypadek i celebryci- Jacek Getner

"Pan Przypadek i celebryci" to druga część przygód samozwańczego detektywa- jasnowidza. Tym razem przyszło mu wdepnąć w świat show biznesu. Słowo wdepnąć jest tu użyte nie bez kozery, bo Jacek zabiera nas w podróż w środowisko pełne samouwielbienia, intryg i zazdrości.

Podobnie jak w pierwszej części (recenzja) do rozwiązania są trzy, połączone ze sobą, zagadki.

Pierwsza z nich to zbrodnia na planie serialu "Miłość i Medycyna". Podczas kręcenia zakrapianej alkoholem sceny pogrzebu okazuje się, że grający nieboszczyka Noskowski naprawdę nie żyje.
Oczywistym jest, że nie ma mowy o tym, żeby wczuł się w rolę zbyt mocno.
Czy zabił go któryś z zazdrosnych kolegów ? Koleżanka? A może reżyser, któremu nie na rękę było odejście doktora Stasia z kasowego serialu?

Kolejna sprawa dotyczy zaginięcia Manifestu Komunistycznego, należącego do przekonanego o swojej wspaniałości Bolko Szołtysika. Sytuację komplikuje fakt, że w egzemplarzu znajdują się notatki właściciela, które mogłyby zrujnować jego karierę.
Kochanka? A może jego rywal Fifka? Rozwiązanie zagadki jest zaskakujące i trudne do przewidzenia.

Ostatni przypadek to zniknięcie wschodzącej gwiazdy - Mikele.  Szuka go narzeczona - żądna sławy i niegrzesząca intelektem Kasiya. W trakcie rozwiązywania zagadki okazuje się, że Mikele był nie do końca szczery co do swojej tożsamości. Wyjechał? A może został porwany?

Poza wątkami głównymi, mamy tu mocno rozwinięte wątki poboczne, co, jak wielokrotnie wspominałam, uwielbiam w kryminałach. Miałam okazję być świadkiem rosnącej frustracji podkomisarza Łosia, nieustających walk Boga Seksu z ojcem, a także małej przemiany cynicznego Jacka Przypadka.

Nie da się oderwać od tej lektury. Brak tu przydługich opisów i niczym niewyróżniających się postaci, które zlewają się w jedno.
Po przeczytaniu ostatniej strony żałowałam, że nie poznałam tych książek długo po ich wydaniu, bo znowu odczuwam głód, który zaspokojony zostanie dopiero, gdy ukaże się część trzecia - "Pan Przypadek i korpoludki".  Brzmi ciekawie, prawda?

Za egzemplarz serdecznie dziękuję autorowi- Jackowi Getnerowi. A jeśli macie ochotę poznać bliżej Jacka Przypadka, zapraszam na jego blog : KLIK.

18 listopada 2013

Gdzieś to już czytałam, czyli Camilla Lackberg po raz pierwszy.

"Na kilka dni przed Świętami Bożego Narodzenia Martin Mohlin, młody policjant, udaje się na wyspę Valön, by poznać rodzinę swojej narzeczonej. Podczas uroczystej kolacji niespodziewanie umiera najbogatszy członek rodziny Liljecronas – Ruben. Martin jest przekonany, że senior rodu został zamordowany. Sytuacja staje się jeszcze bardziej niebezpieczna, gdy zamieć śnieżna uniemożliwia się wydostanie z wyspy. Goście są uwięzieni w domu z mordercą.."

Nigdy wcześniej nie miałam styczności z tą autorką, choć oczywiście nazwisko jest mi znane z uwagi na jej słynną sagę kryminalną.
Powyższy opis wydał mi się na tyle interesujący, że sięgnęłam po tę pozycję. Śnieżny tytuł też nieźle pasuje do sytuacji za oknem.
Historia wciągnęła mnie od pierwszych stron - skłócona rodzina, zamknięta w jednym pomieszczeniu na odciętej od świata wyspie. Robi się jeszcze ciekawiej, gdy umiera senior rodu, bo pewnym jest, że musiał dokonać tego ktoś z obecnych na przyjęciu.
Niestety potem nie jest już tak kolorowo- nieporadny młody policjant próbuje rozwikłać zagadkę, rodzinka nadal się kłóci, a mnie zaczyna się lekko nudzić. Książkę uratowało nieco zaskakujące zakończenie, jednak w głowie świtała myśl: już to czytałam.
Tak, u Agathy Christie - mojej niekwestionowanej mistrzyni kryminału, którą ciężko podrobić.
I tym razem się nie udało.

Reasumując, polecam na długi i zimny wieczór, ale trudno spodziewać się tu powalenia na łopatki. 

12 września 2013

Znasz się na grafice? Zrób okładkę książki !


Recenzję przygód Jacka Przypadka możecie przeczytać tutaj : KLIK.
Jacek Getner właśnie kończy kolejną część jego perypetii : "Pan Przypadek i celebryci" i w związku z tym organizuje konkurs na okładkę. Do zgarnięcia jest 1000 złotych i oczywiście fejm :)
Ja niestety potrafię posługiwać się tylko Paintem, ale może ktoś będzie miał ochotę podjąć się tego zadania.
Więcej informacji tutaj.

3 września 2013

Cienie nocy, czyli Kava, Spindler i Ellison razem.

Znam tylko dwie pierwsze autorki, z czego Ericę Spindler niemal na wylot. Objętościowo książka nie jest największa, ale nazwiska na okładce mimo wszystko mnie skusiły. Kupiłam ją jako zapchajdziurę w promocji Empiku 1+1 gratis.

"Morderca psychopata, który wymyka się policji, bezustannie zmienia miejsca pobytu, żeruje na zagubionych i samotnych.Trzy śledcze: detektyw Stacy Killian z nowoorleańskiej policji, porucznik Taylor Jackson z Wydziału Zabójstw w Nashville oraz agentka FBI, Maggie O'Dell, były świadkami najgorszych zbrodni i aresztowały najniebezpieczniejszych przestępców. Czy tym razem morderca je przechytrzy?"

Zaczęło się nieźle, pewnie dlatego, że w całą historię wprowadza nas Erica Spindler. Wartka akcja, właściwe autorce uwielbienie dla wątków emocjonalnych i zainteresowanie czytelnika historią od pierwszych kartek. Niestety potem już nie jest tak kolorowo. Druga część książki została napisana przez J.T. Ellison i... totalnie wybiła mnie z rytmu. Rzekłabym nawet - nudziła.
Sytuację uratowała Alex Kava, przyspieszając akcję w ostatniej części. Książka odzyskała moje zainteresowanie.

Mimo tego, że dwie wyżej wymienione autorki ratują sytuację, całość nie jest specjalnie porywająca. Ot, przyjemna lektura do poczytania w poczekalni u lekarza albo w pksie.

20 lipca 2013

Zerwij z bylejakością, czyli "Sztuka prostoty"

Dominique Loreau zafascynowana sztuką zen wyjechała do Japonii i została tam na stałe.
W swojej książce opisuje minimalizm w życiu codziennym : w stroju, pielęgnacji ciała, domu i diecie.
Mnie do tego daleko, zarówno w garderobie, jak w otoczeniu, toteż chciałam poznać inny punkt widzenia.
Nie powiem, że książka ta zmieniła moje życie. Są porady warte zastosowania (o tym za chwilę), ale też wiele takich, które dla mnie są kompletnym absurdem : jeden posiłek dziennie w niewielkiej miseczce, post, minimalizm w pielęgnacji, polegający jedynie na użyciu oliwy, po czym następuje zachęta do zakupu dobrego podkładu, który, jak wiemy, jest niezwykle naturalny.

"Pusty żołądek sprawia, że myśli są jasne, uszlachetnia umysł i powoduje miłe odczucia"  (?!)
 
Część, którą serdecznie polecam, to ta, która z racji zainteresowań, ciekawiła mnie najbardziej - dieta. Poza kilkoma co najmniej dziwnymi poradami, o których pisałam wyżej, autorka przedstawia coś, do czego każdy z nas powinien, moim zdaniem, dążyć. To minimalizm i prostota w jedzeniu - jedzenie tylko nieprzetworzonej i świetnej jakości żywności.

Przekonuje nas jak ważne jest jedzenie w czystym otoczeniu, w ładnej zastawie.Jedzenie bez pośpiechu, celebrowanie posiłków, ich przyrządzanie.

Reasumując, nie wyobrażam sobie na chwilę obecną wprowadzić wszystkich porad w życie, jednak mimo wszystko warto przeczytać tę książkę i zainspirować się choćby w kilku aspektach naszego życia.

16 lipca 2013

Rzecz o kociej ferajnie czyli "Riko i my".

"(...) ludzie dzielą się na tych, którzy lubią koty, i na tych, którzy jeszcze o tym nie wiedzą."

Chciałabym,żeby to była prawda, ale wiele nieprzyjemnych,rzadko nagłaśnianych, historii pokazuje, że tak nie jest.
Sama nigdy nie byłam wielbicielką zwierząt. W życiu nie zrobiłabym im krzywdy, ale niespecjalnie ciągnęło mnie do ich posiadania.
Do czasu aż moi rodzice przygarnęli małego czarnego kotka. Moją reakcję trudno było nazwać entuzjastyczną. Aż w końcu go zobaczyłam ! Był rozmiaru kuchennego radyjka na stole. Po chwili...
Wsiąkłam już na stałe. Każda wizyta w domu oznaczała niekończące się pieszczoty.

 Przeżyliśmy z nim wiele w ciągu jego króciutkiego życia : ucieczkę, poszukiwania, powrót, wreszcie chorobę, która przez nieudolną diagnozę zakończyła się wiadomym.

Nie mogło mi się zdarzyć nic piękniejszego niż obcowanie z tak wspaniałą istotką jak kot.

Dostałam propozycję zrecenzowania książki Joanny Chełstowskiej i Ludwika Kozłowskiego "Riko i my". Spróbujcie odmówić temu pyszczkowi na okładce :)

Riko - dziko żyjący kot robi rzecz niebywałą w swoim życiu - zbliża się do ludzi. Ba, pozwala się dotknąć, pokazując brzuszek, co jest oznaką niebywałego zaufania.
Z początku ostrożny, zaczyna ufać ludziom i w efekcie sprowadza do ich ogrodu całą swoją nieufną jeszcze rodzinę : Szarosrebrną i ich 4 kociaki.
Powoli oswajają się z nowym domem, ale każdego dnia czeka ich wiele, niekoniecznie wesołych, niespodzianek.
A kocia ferajna stale się powiększa. Swoją drogą...koty muszą mieć specjalny zmysł, bo jak inaczej wytłumaczyć to, że trafiają do dobrych ludzi?
Autorzy bardzo ciekawie opisują stosunki, panujące nie tylko między nimi i kotami, ale także między samymi zwierzakami. Opieka nad słabszymi, walka o dominację, okazywanie wdzięczności ludziom.

"Riko i my" to historia o wspólnym docieraniu się ludzi i zwierząt, zaufaniu,ich przyjaźni, a dla mnie przede wszystkim o dobroci, której przecież teraz tak niewiele.

Polecam kociarzom i wszystkim, którzy być może kiedyś nimi zostaną, dzieciom i każdemu, kto chce się zrelaksować przy przyjemnej książce.
Ja sama na pewno kiedyś przygarnę kotka, nawet jeśli nie zostanę starą panną :)

A teraz trochę uśmiechu :



27 czerwca 2013

Złodziej tożsamości-Erica Spindler



Erici Spindler nie muszę chyba nikomu przedstawiać. To jedna z moich ulubionych autorek. Po jej książki mogę sięgać w ciemno, bo nigdy się nie zawiodę. Charakteryzuje je dokładnie to, czego szukam : zwroty akcji, wątki osobiste i nieszablonowe rozwiązania zagadek.
Nie do końca odpowiadała mi tematyka powieści (hakerzy, konta bankowe), a mimo to, jako totalny laik, nie miałam problemów ze zrozumieniem

Mary Catherine Riggio właśnie schowała zdrowy rozsądek i obawy do kieszeni i zgodziła się wyjść za Dana, którego zna zaledwie pół roku. Sielankę przerywa telefon : znaleziono zwłoki młodego informatyka, któremu skręcono kark. Znika też jego komputer, co każe podejrzewać, że morderstwo mogło mieć coś wspólnego z przestępstwami internetowymi.Teorię tę zdaje się potwierdzać wygląd lokum studenta - mało kto w tym wieku mógłby wieść tak wystawne życie,dorabiając do kieszonkowego od rodziców.

Po pierwszym morderstwie sprawa nabiera rozpędu niczym rollercoaster : giną kolejne ofiary, w tym narzeczony MC i jej kuzyn Tommy, a wraz z nim jego komputer.
Policjantka nie pozwala, by szef odsunął ją od sprawy, chcąc za wszelką cenę pomścić śmierć bliskich osób, działając często poza przyjętymi procedurami.
Uwikłanie w sprawę osób z jej otoczenia może też oznaczać, że dowie się o nich rzeczy, które niekoniecznie ułatwią jej radzenie sobie ze stratą.

Trudno oderwać się od tej książki. Dokładnie w momencie, w którym pomyślałam, że akcja trochę zwalnia, autorka serwowała mi kolejny skok ciśnienia. W efekcie spędziłam cały dzień na balkonie i dorobiłam się przy tym czekoladowej opalenizny. Czego chcieć więcej?

30 maja 2013

Armia. Instrukcja obsługi.

Książka to wywiad-rzeka z gen. Polko, przeprowadzony przez Paulinę Bolibrzuch. Innymi słowy: wywiad cywila z żołnierzem.
To dziewięć rozdziałów, w których poznajemy codzienne życie w wojsku i dowiadujemy się które powszechnie znane opinie można włożyć między bajki (Ciekawostka: grochówki z wojskowych festynów chłopaki w życiu na oczy nie widzieli).

Lektura o tyle ciekawa, że generał Polko zaczynał we wrocławskim ZMECHu, a skończył jako dowódca GROMu. Jednym słowem: jest co opowiadać.
Codzienna musztra, tuptanie, posiłki, od których żołądek podchodzi do gardła i najistotniejsze - dyscyplina- rzecz najważniejsza. Wielu wyśmiewa wojskowe regulaminy, bezsensowne zapisy, czy demonizuje falę. Warto sięgnąć po tę książkę, by choć spróbować zrozumieć, że pewne, niezrozumiałe dla nas-cywili, zasady są niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania armii.

Generał Polko opowiada także o swoich operacjach w byłej Jugosławii (UNPROFOR), Kosowie (KFOR), czy w Iraku. Irak, czy Afganistan to tematy bardzo chętnie omawiane w mediach. Nie muszę dodawać, że często przez osoby, które, mówiąc bez ogródek, bladego pojęcia o tym nie mają. Dobrze jest spojrzeć na sytuację na świecie oczami osoby bezpośrednio zaangażowanej :  

"Wojsko nie jest idealnym narzędziem do zaprowadzania pokoju, tyle że nikt póki co nie wynalazł lepszego. Świat jest niestety tak skonstruowany, że uzbrojony żołnierz, nawet jeśli karabinu nie używa, wciąż najlepiej powstrzymuje tych, co pokoju nie chcą. Problem zaczyna się w sytuacji, gdy po działaniach wojennych nie ma pomysłu na stabilizację, na mozolne wprowadzanie pokoju, normalności, demokracji."

Książkę polecam tym, których ciekawi jak jest "tam w środku" na co dzień, ale i w sytuacjach, kiedy poranne ćwiczenia trzeba wykorzystać w rzeczywistości. Dużymi jej atutami wizualnymi są ładne wydanie, dowcipy o żołnierzach i rysunki Piotra Suchodolskiego, ale znajdziemy tu także statystyki o kobietach w WP, przejrzyście przedstawione stopnie wojskowe i poradnik kto i jak może wstąpić do armii.
Sama nie dokonałam wielkiego odkrycia, ponieważ od najmłodszych lat latałam po jednostce, obserwowałam życie codzienne żołnierzy i wiele słyszałam od mojego ojca. Dobrego, ale i złego. Trochę szkoda, że wielu tych brudnych aspektów armii nie poruszono w książce, ale widocznie taki był jej zamysł.

*s.202

19 maja 2013

Pan Przypadek i trzynastka - Jacek Getner



Doskonale wiecie, że jestem wielką fanką pióra Jacka Getnera. Barwne opisy osób i sytuacji to jego specjalność, a mnie tego nigdy nie dość.

Tym razem miałam przyjemność przeczytać pierwszą z czternastu części przygód Jacka Przypadka - detektywa z .. przypadku, któremu mimo  trzydziestu lat na karku niespieszno do ustatkowania się i prowadzenia kancelarii z ojcem. Wiecznie przygotowuje się do maratonu, w którym jeszcze nie wystartował i to właśnie podczas kolejnego treningu dostaje pierwsze "zlecenie" od sąsiadki, której zaginęły cenne obrazy.

Głównym podejrzanym jest Gelberg - antykwariusz, który wielokrotnie próbował odkupić dzieła od pani Irminy i był widziany tego dnia w pobliżu jej mieszkania.
Równolegle z Przypadkiem śledztwo prowadzi, jak zawsze niezawodna, policja, a dokładniej podkomisarz Łoś, który ma osobistą obsesję na punkcie Jacka. Nienawidzi go mocniej z każdą rozwiązaną zagadką, a tych w książce mamy trzy.

Łączą je główni bohaterowie, życie prywatne Jacka i tytułowa trzynastka, która pojawia się w życiu naszego detektywa.
Samym "zbrodniom" daleko do trzymających w napięciu opisów Agaty Christie, ale mimo wszystko mocno polecam wszystkim, którym nie brak poczucia humoru i którzy, jak ja, czytając kryminały mocno przywiązują się do głównego bohatera.

14 marca 2013

Pod niemieckimi łóżkami - J. Polanska

Lubię oglądać "Zawody 24h" i poznawać tajniki pracy w różnych branżach.
Na temat swojej miałabym niemało do powiedzenia, dlatego też sięgnęłam po tę książkę :)

Justyna Polanska wyjechała do Niemiec, jak to mówią, za chlebem. Podjęła pracę w charakterze sprzątaczki i to właśnie w jej sekrety postanowiła nas wdrożyć.
Szczerze?
Nie poczułam się specjalnie wdrożona. W zasadzie wszystko to było napisane bez ładu i składu, włącznie z przydługim opisem jej wesela, który nijak miał się do całości.
Właściwie nie ma się tu nawet nad czym rozwodzić, spodziewałam się czegoś lepszego.

Na szczęście czytałam tę książkę siedząc 3 godziny w poczekalni szpitala, więc i tak nic lepszego nie miałam do roboty. W innym wypadku, nie polecam.

21 lutego 2013

"Piłka nożna.O co w tym wszystkim chodzi?" D. Rekosz

Do kobiet dla których spalony może być kotlet na patelni nie zaliczam się od dawna, jednak zasady piłki nożnej znałam do tej pory dość pobieżnie.
Jako, że od Euro 2012 mecze oglądam bardzo chętnie i, co tu dużo mówić, ekspresyjnie, uznałam, że to pozycja obowiązkowa.

Dariusz Rekosz bardzo zręcznie i lekko wprowadza nas w tajniki piłki nożnej : od historii powstania tej dyscypliny (co do tego skąd się ona wzięła nadal nie ma jednej wersji), przez zasady, hipotetyczne sytuacje aż po złotą dwudziestkę piłkarzy. Tekst doskonale dopełniają ilustracje, dzięki którym łatwiej zrozumieć opisywane fragmenty gry. Momentami można się nieźle uśmiać, co uważam za dodatkową zaletę książki, gdyż w gąszczu wszystkich zasad można by przysnąć.

Najbardziej zaskoczyły mnie dwie rzeczy, o których wcześniej nie miałam bladego pojęcia :

*Wiadomo, że gdy dogrywka nie zakończy się rozstrzygnięciem meczu, dyktowane są rzuty karne. Gdy seria 5 rzutów nadal nie wyłoni zwycięzcy, powtarza się je. Ok, ale... w ostateczności można wylosować zwycięzcę !
Taka sytuacja miała miejsce w 1968 roku w meczu między ZSRR a Włochami. Rzut monetą zapewnił zwycięstwo Włochom.

*Grę w meczu towarzyskim symbolicznie może rozpocząć osoba postronna np. król, prezydent, szejk czy... żona prezesa klubu ! Chciałabym zobaczyć jak królowa Elżbieta wprowadza piłkę do gry :)

Czy mecz może się odbyć, gdy na boisku jest siedmiu zawodników?
A pięciu?
Jak zakłada się wózek?
Czy da się wygrać mecz, strzelając gola ręką?  (Podpowiem, że, wbrew temu co Wam się zdaje, da się)
Co to znaczy podać w uliczkę?
A założyć siatkę?


Sprawdźcie sami ! Zaręczam, że warto.
Tymczasem chętnie sprawdzę swoją nowo zdobytą wiedzę w praktyce.

15 stycznia 2013

50 twarzy Greya

"Studentka literatury Anastasia Steele przeprowadza wywiad z młodym przedsiębiorcą Christianem Greyem. Niezwykle przystojny i błyskotliwy mężczyzna budzi w młodej dziewczynie szereg sprzecznych emocji. Fascynuje ją, onieśmiela, a nawet budzi strach. Przekonana, że ich spotkania nie należało do udanych, próbuje o nim zapomnieć – tyle że on zjawia się w sklepie, w którym Ana pracuje, i prosi o drugie spotkanie. Młoda, niewinna dziewczyna wkrótce ze zdumieniem odkrywa, że pragnie tego mężczyzny. Że po raz pierwszy zaczyna rozumieć, czym jest pożądanie w swej najczystszej, pierwotnej postaci. Instynktownie czuje też, że nie jest w swej fascynacji osamotniona. Nie wie tylko, że Christian to człowiek opętany potrzebą sprawowania nad wszystkim kontroli i że pragnie jej na własnych warunkach… Czy wiszący w powietrzu, pełen namiętności romans będzie początkiem końca czy obietnicą czegoś niezwykłego? Jaką tajemnicę skrywa przeszłość Christiana i jak wielką władzę mają drzemiące w nim demony?"
Kilka razy już wspominałam, że nie mam w zwyczaju pływania na falach zachwytów nad różnymi nowościami wydawniczymi typu "Zmierzch" czy książki Larssona. Tu jednak było inaczej. Może ze względu na tematykę, może z ciekawości, nie wiem.
Zewsząd słyszy się : "Książka, która zmieniła życie seksualne milionów kobiet". Współczuję.
Powiem zwięźle : tragedia w trzech aktach. Autorka jest gospodynią domową, która naczytała się Zmierzchu. Myślę, że powinna jednak pozostać przy smażeniu kotletów.

600 stron pisaniny o niczym. Nie znajdziemy tu porywającej fabuły, lekkiego pióra, opisów aktów seksualnych. Znajdziemy za to powtarzające się co parędziesiąt stron te same sytuacje, masę powtórzeń i.. moje ulubione : FATALNE TŁUMACZENIE. Aż mnie mierziło momentami. Wyobraźcie sobie : czytacie opis smagania pejczem w pokoju z czerwonymi kanapami, a niezwykle irytująca, a zarazem bezbarwna główna bohaterka mówi do siebie w myślach: "O Święty Barnabo!". Adekwatne, nie ma co.

Podsumowując : ogromny sukces marketingowy, za którym absolutnie nic nie idzie, chyba że niezły ubaw dla osób, które kiedyś miały cokolwiek wspólnego z bdsm. Autorka na pewno nie miała :)