18 lutego 2011

Jestem komunistyczną babą !


Słowo- klucz w tytule i nie mogłam się nie skusić na tę książkę.
Postanowiłam przeczytać dziś tylko jeden rozdział, bo jutro o 5:00 nikt za mnie do pracy nie wstanie, ale (nie)stety połknęłam całą w kilka chwil.

Jest to historia Emilii Apostolae, która z rozrzewnieniem wspomina czasy komunizmu w Rumunii. Przeplatają się tu losy jej dzieciństwa i młodzieńczego życia, gdy w końcu spełniła swoje marzenie i wyrwała się ze wsi do miasta, oraz jej obecne życie, które, jak twierdzi, nie jest nawet ćwiartką tego, co miała za komuny.

Lekki język, lekka historia, w której nie znajdziemy opisów terroru i wszechobecnego strachu. Wręcz przeciwnie - będziemy leżeć ze śmiechu. Moim ulubionym fragmentem był opis Caucescu, który poprosił złota rybkę, by zamieniła go w muchę, ponieważ chciał zobaczyć co ludzie naprawdę sądzą o nim i o życiu w Rumunii. Usłyszał między innymi taki żart: "Socjalizm zdecydowanie powstał w raju. Pan Bóg wziął Adama, postawił przed nim Ewę i powiedział : wybieraj.". Drugim zabawnym opisem był wypad Caucescu i jego żony do Egiptu, bo "wszystkie k. mają już buciki z krokodyla, a ja jeszcze nie". I tak we dwójkę oglądali łapy krokodylom, żeby znaleźć w końcu te trzewiki :) Więcej Wam nie powiem, żebyście mieli powód, by sięgnąć po tę świetną książkę.

Po tym zrywaniu boków przychodzi jednak refleksja. Tęsknota za komuną to nie tylko fikcja literacka. Możemy takie głosy usłyszeć obok siebie od ludzi, którzy wtedy żyli, możemy nawet zobaczyć tych ludzi w galerii Komunistycznej Partii Polski, dokumentującej pochód pierwszomajowy. I wtedy uśmiech schodzi z twarzy.

11 lutego 2011

Blondynka w Tanzanii - B.Pawlikowska


Wczoraj okazało się, że niestety błogie lenistwo w ferie nie będzie mi dane, gdyż poprawka egzaminu, którego nie zdałam jest w pierwszy dzień nowego semestru. Żeby się zrelaksować postanowiłam "wybrać się" do Tanzanii z Beatą Pawlikowską.

Seria National Geographic "Blondynka w.." to małe 100- stronicowe książeczki, pełne pięknych zdjęć i krótkich opowiastek z podróży do Tanzanii, Tybetu, Brazylii, a już niedługo ukażą się dzienniczki z Peru, Sri Lanki, Indii, Meksyku, Kambodży i Amazonii.

Czytania nie jest zbyt wiele - ot, godzina, ale po pełnych wrażeń dwóch tygodniach to najlepsze, co możemy sobie zaserwować - zdjęcia przeróżnych zwierząt (poza słoniami i lwami widziałam też koby, dzioborożce i impale, o których istnieniu wcześniej nie miałam pojęcia), a także malownicze opisy przyrody.
Czy wiedzieliście, że najgroźniejszym zwierzęciem sawanny jest hipopotam? To słodkie zwierzątko, które sobie leży w zoo potrafi wywrócić łódkę z ludźmi i rozszarpać ich kłami na strzępy.

Polecam te serię. Jest ładnie wydana w postaci niewielkich książeczek w cenie 12,99, a w zatłoczonym MPK szybko przenosi w inny świat. Bo "Afryka jest spokojnym trwaniem. Odwiecznym naturalnym cyklem życia, które odbywa się bez odniesień do kalendarza, zegarów ani budzików".

9 lutego 2011

Wyzwanie dla samej siebie






Od początku 2011 blogerki uczestniczą w wyzwaniu "Rosja w literaturze".
Postanowiłam podjąć się go od marca, ale raczej dla samej siebie. Interesuje mnie szczególnie Rosja radziecka, ale nie tylko. Od 1 marca zacznę naukę rosyjskiego, co będzie dodatkową motywacją do bliższego poznania tamtejszej literatury.
Planuje zacząć od "Lolity" Nabokova i "Idioty" Dostojewskiego. I już trochę się obawiam zetknięcia z tak wielka literaturą, a tym bardziej recenzowania jej.
Życzę sobie powodzenia.