O tym dlaczego sięgnęłam po tę książkę nie muszę chyba nawet pisać. Nazwisko na okładce mówi wszystko. Oczywiście po samej książce nie spodziewałam się wyżyn.
Margaret Michaels w pogoni za sławą i wielkim światem wyjeżdża z małego miasteczka do Londynu.
Rzeczywistość nie okazuje się dla niej tak świetlana, jak jej się z początku wydawało.
Nie ma "tego czegoś", co pozwoliłoby jej zaistnieć. Stoi więc za barem u pewnego staruszka i tam poznaje Dereka Stone'a - typowego bad boya, który rychło ją zostawia i to nie samą, a z brzuchem.
Smutne zakończenie? Ależ nie. Z opresji ratuje ją rycerz na białym koniu- brat Dereka, George.
Gdy konieczność porzucenia marzeń staje się dla Margaret coraz bardziej jasna, postanawia zrobić absolutnie wszystko, aby choć jedna z jej dwóch córek zrobiła karierę.
Z naciskiem na jedną, bo nie da się ukryć, że jej podejście do Chelsea- córki Dereka jest o wiele inne niż do córki George'a - Amber.
Książka pokazuje nam rywalizację sióstr, kontrolę matki, a przede wszystkim brutalny świat Hollywoodzkiego show biznesu.
A któż zna go lepiej niż żona Ozzy'ego?
Podsumowując, książka bardzo przyjemna w odbiorze, jednak odbierałam ją tylko podczas wylegiwania się w wannie :)
To, co mnie straszliwie irytowało to opisy seksu- dźgał ją KOGUTEM i temu podobne wywoływały u mnie lekki niesmak pomieszany z rozbawieniem. (edit: Linka mnie oświeciła, że przecież cock to po angielsku i kogut i penis, toteż wina raczej leży po stronie tłumaczenia. Nie zastanowiłam się nad tym i zwracam honor samej autorce ;) )
Forst, czyli co by tu jeszcze
1 godzinę temu
2 komentarze:
Hmm... To, co przytoczyłaś, jako niefajny opis seksu, to chyba kwestia spartaczonego tłumaczenia. Po angielsku określenie "cock" oznacza zarówno koguta, jak i wiadomy męski narząd. ;) Taka dygresja. A co do książki - fabuła brzmi ciekawie, może kiedyś przeczytam. ;)
ah masz rację, totalnie o tym zapomniałam !
Prześlij komentarz