17 maja 2010

Zmarł Ronnie James Dio


Wczoraj o 7.45 zmarł Ronnie James Dio. Twórca zespołu Rainbow i godny następca Ozzy'ego w Black Sabbath (teraz Heaven and Hell). Jeden z moich ulubionych wokalistów, a najlepszy obok O. wokal w BS.
Niewielu wie, że to właśnie on wymyślił znak "diabełka" widoczny na powyższym zdjęciu.
Chorował na raka żołądka od 2009 roku i niestety przegrał tę walkę niedługo po wydaniu płyty z Heaven and Hell i przed trasą koncertową. Miał zagrać między innymi w Pradze i Bukareszcie w czerwcu tego roku.

Bardzo mi przykro, bo jest to pierwsza od wielu lat śmierć muzyka, która dotknęła mnie tak mocno, gdyż Ronnie był związany z zespołem, który jest w moim życiu najważniejszy.

Tym, którzy nie znają jego twórczości bardzo polecam, zarówno płyty nagrane z Sabbathami, jak i te, które nagrał z Rainbow.


Oto poruszający list, jaki napisał Lars Ulrich (perkusista Metallici) po śmierci Dio:
Właśnie zszedłem ze sceny w Zagrzebiu i dowiedziałem się, że umarłeś. Jestem w szoku, ale chcę byś wiedział, że byłeś jednym z głównych powodów, dla których zająłem się muzyką. Po raz pierwszy widziałem Cię z Elf, kiedy supportowaliście Deep Purple w 1975 roku. Poraziła mnie siła Twego głosu i Twój sceniczny wizerunek, pewność siebie i łatwość, z jaką nawiązywałeś kontakt z 6 tysiącami Duńczyków i jednym zahipnotyzowanym 11-latkiem, z których większość nie znała muzyki Elf. Rok później oszalałem z radości, kiedy dowiedziałem się, że połączyłeś siły z jednym z moich ulubionych gitarzystów. Brzmieliście idealnie i z miejsca zostałem największym fanem Rainbow w Danii. Jesienią 1976 roku, kiedy graliście pierwszy koncert w Kopenhadze, dosłownie stałem w pierwszym rzędzie, i kiedy kilka razy spojrzałeś mi w oczy, sprawiłeś, że czułem się jak najważniejszy człowiek na świecie. W jakiś sposób dowiedziałem się, że nocujecie w mieście, więc wyruszyłem pod hotel Plaza, w nadziei, że uda mi się zdobyć zdjęcie, autograf, cokolwiek. Kilka godzin później wyszedłeś, byłeś tak miły i życzliwy - zdjęcia, autografy, kilka minut rozmowy. Byłem wniebowzięty, pełen inspiracji, gotowy na wszystko. Rainbow przyjeżdżali do Kopenhagi jeszcze kilka razy i za każdym razem byłem zachwycony. Przez 3 lata to był mój ulubiony zespół. Później, miałem na tyle szczęścia, że spotkałem Cię jeszcze kilka razy, zawsze byłeś równie miły i życzliwy, jak wtedy pod hotelem w 1976. Kiedy w końcu mieliśmy okazję dzielić scenę w Austrii w 2007 roku, chociaż może tego nie pokazywałem, dosłownie czułem się ponownie jak mały dzieciak, którego zainspirowałeś 31 lat wcześniej. To był cholernie wielki zaszczyt i spełnienie marzeń, że mogłem dzielić tę scenę z Tobą i resztą Heaven & Hell. Kilka tygodni temu dowiedziałem się, że jednak nie będziecie nam towarzyszyć podczas festiwalu Sonisphere, który zaczyna się w czerwcu. Chciałem zadzwonić, życzyć Ci zdrowia, ale stchórzyłem, myśląc, że ostatnie czego potrzebujesz, to odbierać telefony od jakiegoś duńskiego perkusisty/fana. Teraz żałuję, że nie zadzwoniłem. Będzie nam Cię brakować podczas tych koncertów, będziemy o Tobie myśleć i wspominać Cię podczas trasy. Idealnie pasowałeś do naszej Wielkiej Czwórki, szczególnie, że byłeś jednym z głównych powodów, dla których te kapele w ogóle powstały. Przez te 2 tygodnie, uszy będą Cię piekły, bo będziemy wspominać i opowiadać sobie historie o tym, jak znajomość z Tobą uczyniła nasze życie lepszym. Ronnie, Twój głos dodawał mi sił, Twoja muzyka inspirowała mnie, a Twa serdeczność poruszała. Dziękuję.

14 maja 2010

Ciemność płonie- J.Ćwiek


"Wybrani przez Ciemność nie mają wyboru. Bezpieczne miejsce mogą znaleźć tylko wśród bezdomnych na katowickim dworcu. To właśnie spotkało Natkę – studentkę, która pewnego dnia została napadnięta. Wszyscy tylko patrzyli. Jedynie biednie ubrany starszy mężczyzna przyszedł jej wtedy z pomocą. Dziewczyna chciała mu się odwdzięczyć, a nieświadomie wzięła na siebie cudze przekleństwo."

To moje pierwsze spotkanie z fantastyką (nie licząc Pratchetta, którego nie miałam czasu doczytać do końca). Zdaję sobie sprawę, że powinnam zacząć raczej od Tolkiena, czy Sapkowskiego, ale widząc rzeszę fanów obawiam się troszkę o swoją sesję letnią, więc za tych panów zabiorę się w wakacje. Nigdy bym nie pomyślała, że przeczytam taką książkę. Zawsze, czy to oglądając film, czy czytając, szukam historii, które mogą zdarzyć się naprawdę, a fantastyka oferuje coś ponad, więc nigdy nie była w kręgu moich zainteresowań.
Widząc jednak zachwyty Ukochanego nad tym gatunkiem, postanowiłam zgłębić arkana tego gatunku.

To teraz do rzeczy, czyli do Ćwieka.
Jestem zachwycona tą książką.
Na początku autor dokładnie opisuje samo miejsce akcji, czyli katowicki dworzec i jego "mieszkańców". Jednak nie mieszkają tam z powodu swojego pijaństwa, a z powodu Ciemności, przed którą mogą się schronić tylko w tym miejscu. Po zmroku muszą być na dworcu, aby nie strawiła ich swoimi płomieniami.

Opisy były tak realistyczne, że czułam się, jakbym siedziała na dworcu z bezdomnymi.
Bardzo polecam, a jak tylko ujrzę na bibliotecznej półce "Gotuj z papieżem", to chętnie sobie pogotuję, bo pióro tego pana mnie zachwyciło i nie mam najmniejszej ochoty poprzestać na tej jednej książce.

3 maja 2010

Sputnik Sweetheart- H.Murakami



To moje pierwsze zetknięcie z tym pisarzem, spowodowane tym, czym zwykle, czyli szałem blogowym i szałem na wielu forach :)

Jest to historia Sumire, marzącej o karierze pisarki, która jest samotniczką, a jednak otwiera się przed swoim przyjacielem - nauczycielem (nie pamiętam, czy podano jego imię). On jest w niej zakochany, ale nic to, gdyż ona zakochana jest w kobiecie, którą poznała na weselu kuzynki- Miu.

Myślę, że nie ma potrzeby pisać więcej o fabule, gdyż nie chciałabym zdradzić zbyt dużo.

Narracja prowadzona jest świetnie przez przyjaciela Sumire. Piękne zdania, opisy myśli.
Jestem zauroczona tym pisarzem i sposobem w jaki pisze.
Mój apetyt wzmaga fakt, że ta książka rzadko jest wymieniana jako jego najlepsza, więc skoro są jeszcze lepsze, to ja jutro pędzę do biblioteki ! :)

PS Myślę, że to odpowiednia notka, aby uraczyć Was pewnym faktem o mnie. Murakami jest często określany, jako pisarz banalny i taki, który nie ma w sobie nic ciekawego, a ja tu się podniecam. Jeżeli coś mnie zainteresuje, zachwyci, wtedy jestem zupełnie bezkrytyczna i nikt i nic nie wbije mi do głowy nic złego w danym temacie.
Szczególnie widoczne jest to w rozmowach o muzyce, którą kocham. W życiu nie przeszłoby mi przez usta zdanie "Ta płyta Ozziego (bądź Black Sabbath, bądź jakichś kilkunastu innych wykonawców, których kocham, ale są na podium pod Mistrzami) jest dosłownie SŁABA". A pfe ! Nigdy.

1 maja 2010

Dziennik nimfomanki- V.Tasso



Jest to historia Valerie, która uwielbia poszukiwania nowych doznań. Robi to przez wiele lat, następnie wydaje jej się, że odnajduje miłość, choć nie do końca tak jest, następnie obiera drogę prostytucji.

Lekka książka, pisana w formie pamiętnika. Czyta się ją błyskawicznie i jest ciekawa.
Nie ma co tu zbyt wiele pisać, bo nie jest to jakaś super skomplikowana książka, która powala na kolana, ale jak ktoś chce niewymagającej lektury z wątkiem erotycznym to polecam.