Książka to zapis rozmów 20-kulku letniej Moniki i autorki. Dotyka problemów zaburzeń odżywiania, ale przede wszystkim braku samoakceptacji. No i co z tego, skoro pani Beata dzieliła się swoimi doświadczeniami i masą motywujących porad, a Monika (szalenie irytująca mnie Monika!) jednego dnia pisała "Szamanko, teraz wszystko rozumiem, jestem panią swojego życia", a już w następnym mailu pisała, że nienawidzi go i jest słaba. Wszystko to oczywiście po to, by w kolejnym mailu napisać, że może wszystko i będzie nad sobą panować i zmienić zdanie w jeszcze następnym.
Pomijając tę, nadmiernie mnie denerwującą postać, totalnie nie odpowiadała mi konwencja książki, wydanej w formie maili. Strasznie ciężko się to czytało, zwłaszcza, że przy mailach nie było podanych dat i nie wiemy jak szybko moja ukochana bohaterka zmieniała swoje stany psychiczne.Powiecie, że nie zdaję sobie sprawy jak trudno jest żyć z zaburzeniami odżywiania i nie rozumiem Moniki. Otóż, doskonale zdaję sobie sprawę, lepiej niż mogłoby się to wydawać. Być może ja też jestem tak irytująca, tego nie wiem, bo na szczęście nie widziałam siebie z boku :)
Spróbuję zrobić jeszcze podejście do "W dżungli życia", bo z kilku fragmentów "W dżungli niepewności" wywnioskowałam, że może to być naprawdę wartościowa książka. Tej, opisywanej dziś, nie polecam, chyba, że macie anielską cierpliwość.
0 komentarze:
Prześlij komentarz