3 lata temu przeczytałam część pierwszą matczynych przygód Lary Stone - "Notatki przyszłej matki". Potem szukałam w bibliotekach "Opowieści z kołyski", ale nie było ich, toteż zapomniałam o tym, a i opcja kupna odpadała z uwagi na mój koczowniczy tryb życia i postanowienie : kupuję tylko klasykę i książki, do których będę wielokrotnie wracać. Ostatnio jednak trafiłam na tę pozycję w jednej z wrocławskich filii i, po przypomnieniu sobie mojego wycia ze śmiechu przy części pierwszej, od razu ją wypożyczyłam.
Pierwsza część zakończyła się na tym jak Lara, z właściwą sobie wybuchową mieszanką emocjonalną, udała się na porodówkę. Część druga pomija sam moment porodu. A szkoda, bo to mogłoby być bardzo zabawne, biorąc pod uwagę jej specyficzną narrację. Początkowa faza macierzyństwa jest bardzo trudna dla Lary, która niespecjalnie przepada za swoją nowo narodzoną córką - Parker. Lepiej - oddałaby ją z powrotem, gdyby tylko miała jakiekolwiek pojęcie gdzie.
Nieprzespane noce, obrzmiałe od karmienia piersi, koniec jakichkolwiek wyjść. Z resztą jak tu wyjść, skoro i tak nie może wcisnąć się w jakiekolwiek ubrania sprzed ciąży i musi karmić córkę w każdej chwili, gdy w głośniku elektronicznej niani rozlega się "głos potępieńca".
W końcu, za radą przyjaciółki, Lara postanawia zatrudnić nianię, która miałaby ją choć trochę odciążyć w opiece nad Parker. Spodziewała się drugiej Mary Poppins, ale nic z tego. W drzwiach pojawiła się wielka jamajska kobieta - Deloris, która na domiar złego praktykuje coś na kształt wudu, je tylko zdrową żywność i, w opinii Lary, nie przepada za nią, gdyż uważa ją za złą matkę.
Ona sama zaczyna się za taką uważać, zwłaszcza, że ma kontakt z innymi matkami na zajęciach "Mama i ja", na które uczęszcza z dzieckiem.
Jakby tego było mało, pewnego dnia w drzwiach staje jej dawno niewidziany ojciec ze wspaniałą nowiną - żeni się z byłą burdelmamą i, nie zważając na długi okres przebywania z dala od życia swojej córki, chce odbudować relacje z nią.
Jednym słowem - młyn. Młyn i ogromna porcja śmiechu.
Jeśli macie ochotę uśpić swój instynkt macierzyński i obrzydzić sobie posiadanie dzieci, zachęcam do przeczytania połowy tej książki. Myślę, że zadziała bez problemu :)
A na zachętę, mój ulubiony fragment :
"Jestem w połowie alejki z ryżem, poszukujący kaszy bulgur, kiedy dochodzi
do mnie ostry zapach. Marszczę nos, rozglądając się wkoło.
A to co? Spoglądam na innych i widzę, że ich nosy także są zmarszczone. O, nie.
Mój
wzrok wędruje do Parker siedzącej w swoim samochodowym foteliku,
umocowanym z przodu sklepowego wózka. Schylam się i wącham jej pupę.
Fuuuuuujjjj.
OK.
Natychmiast muszę jej zmienić pieluchę. Zwracam się do mężczyzny
poprawiającego ułożone opakowania makaronu, z pytaniem, gdzie znajduje się toaleta, a on kieruje mnie na koniec sklepu, dokąd bez zwłoki się
kieruję. Kidy dochodzę do drzwi, orientuję się, że wózek się w nich nie
zmieści, rozpinam więc pasy i wyjmuję Parker z fotelika, obejmuje ją
prawą ręką, a lewą wkładam pod pupkę, która jest bardzo, bardzo
mięciutka i wilgotna.
Wchodzę do toalety - super, mają tu stół do
zmieniania pieluch, taki rozkładany, mocowany na ścianie - i pociągam
za rączkę. Stół opada, rozkładam na nim podkładkę do zmieniania pieluch
marki Burberry. Uśmiecham się do siebie, okazuje się bowiem, że w tym
zakresie zaczynam czuć się jak profesjonalistka. Kładę Parker i sięgam
po torbę, kiedy zauważa, że mam ubrudzony rękaw. Przyglądam się temu z
bliska, po czym odwracam rękę, żeby zobaczyć spodnią część.
Nie.
Cały
rękaw w gównie. Jak to się stało? Podnoszę Parker i odwracam ją. W
piersi czuję miarowy łomot. Boże. Calutkie plecy ma w kupie. Musiała
przecieknąć górną strona pieluchy. Koszulka i część spodenek są brązowe i
śmierdzą.
Biorę ją pod pachy, trzymając z dala od siebie i
wybiegam z toalety, żeby sprawdzić fotelik: niestety. Stoję tak przez
chwilę, oniemiała.
Nie mam bladego pojęcia, co robić.
OK. Spokojnie. Zastanówmy się.
Wracam do toalety, kładę Parker na podkładce i próbuję zebrać myśli.
Tak. Nasączone chusteczki. Potrzebuję chusteczek.
Sięgam
do torby i wyciągam pudełko z chusteczkami, natychmiast je otwierając. W
środku znajdują się dosłownie 2 sztuki, z których jedna jest całkowicie
wyschnięta.
Zapomniałam uzupełnić chusteczki.
Wyciągam te
ostatnią i staram się wytrzeć nim rękaw, ale kupka nie schodzi. Olać
to. Zwijam rękaw, jak bardzo się da, mając nadzieję, że w ten sposób
zapcha nie przeniknie na zewnątrz, a następnie rozbieram Parker.
Oczywiście nie mam niczego na zmianę. Wiem, że powinnam zawsze mieć przy
sobie zapasowa bluzeczkę oraz spodenki, na wypadek, gdyby przeciekła
pieluszka lub gdyby mała zwymiotowała - albo gdyby na środku
supermarketu zaskoczył nas potężny atak biegunki - ale ja po prostu nie
jestem taka. Wszystkie mamunistki z moich zajęć noszą chusteczki,
trzymają smoczki w specjalnych pojemniczkach, żeby się nie pobrudziły, w
specjalnych przegródkach noszą maść wysuszającą, dziecięce nożyczki do
paznokci, płyn do przemywania, dodatkowe pieluchy, body na zmianę i
lekarstwa, których wystarczyłby na wypadek niewielkiej epidemii trądu.
Ale ja zwyczajnie nie jestem kobietą z odpowiednio wyposażoną dziecięcą
torbą na pieluchy. w mojej torbie znajdziesz raczej butelki z wyhodowana
pleśnią, ponieważ zapomniałam je wyciągnąć i wymyć. I dlatego wpadam
teraz w panikę.
Grzebię gorączkowo w torbie, szukając pieluch.
'Boże
błagam, niech tu będzie jakaś pielucha. Proszę, pielucha, musi tu być'.
Znajduje w końcu jedną, starą i pogniecioną, leżącą na dnie torby.
'Dzięki ci, Boże'
Rozbieram
Parker i wkładam ubranie do umywalki, a potem zaczynam obmywać ją
brązowymi, papierowymi ręcznikami, które znajdują się w pudle na
ścianie. Warto wspomnieć, że nie mam pojęcia, co z nią zrobię, jak
skończę. Nie mam nawet kocyka, ponieważ nie posłuchałam rady Susan, żeby
zawsze mieć przy sobie kocyk. Ale tym zajmę się, kiedy nadejdzie czas.
Teraz muszę umyć córce plecy.
Po zużyciu około 25 papierowych
ręczników na Parker nie zostaje ani śladu kupy. Zakładam jej pieluchę,
brudne ubranie owijając kolejnymi brązowymi ręcznikami i upychając je na
dnie torby.
No tak, to dlatego mamunistki zawsze maja przy sobie pusty worek. Jeszcze jedna zagadka rozwiązana.
Podnoszę
Parker, która ma na sobie tylko pieluchę, łapię jeszcze garść ręczników
i wychodzę z toalety, wracając do naszego cuchnącego fotelika.
- Parker, Parker - szepcze do niej. - Nie mogłaś z tym poczekać, aż wrócimy do domu?
Patrzy na mnie i piszczy..."
skip to main |
skip to sidebar
14 lipca 2012
Teraz czytam
O mnie
- Agnieszka Binkiewicz
- Prowadzę dwa blogi : jeden o szukaniu złotego środka między zdrowym trybem życia, a sex beer & rock'n'roll, a drugi o zdrowiu... naszej wybraźni, czyli o książkach. Kontakt : binkiewicz.a@wp.pl
Przeczytane
-
▼
2012
(17)
- ► października (2)
-
►
2011
(35)
- ► października (3)
-
►
2010
(19)
- ► października (3)
Blogi,które czytam
-
-
-
Pożegnanie?2 lata temu
-
Nowy adres5 lat temu
-
Przeprowadzka5 lat temu
-
Medali Harga Beton Instan5 lat temu
-
Skasowany5 lat temu
-
-
-
-
-
-
Ogłoszenie wyników!!8 lat temu
-
-
L. Lokko - Prywatna sprawa9 lat temu
-
Pictorial Alphabet – Antonio Basoli10 lat temu
-
-
Kłamstwo na kłamstwie11 lat temu
-
Archipelag odsłona numer 9 !11 lat temu
-
MINUS 4 – KOLIZJA RELOADED13 lat temu
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Labels
- 50 twarzy greya (1)
- Agatha Christie (2)
- armia (1)
- Audrey Hepburn (1)
- Beata Pawlikowska (5)
- Camilla Lackberg (1)
- Carlos Ruiz Zafon (2)
- Charles Bukowski (1)
- Erica spindler (7)
- gen. Polko (1)
- grey (1)
- Henning Mankell (2)
- holocaust (2)
- II RP (3)
- II WŚ (2)
- Jacek Getner (4)
- Jakub Ćwiek (1)
- koty (1)
- Lwów (1)
- Marek Krajewski (1)
- Mario Puzo (1)
- Milan Kundera (1)
- Ojciec chrzestny (1)
- penguin active reading (1)
- piłka nożna (1)
- riko i my (1)
- Roman Polko (1)
- Sharon Osbourne (1)
- Sławomir Koper (3)
- sztuka prostoty (1)
- sztuka zen (1)
- Tess Gerritsen (3)
3 komentarze:
Rzeczywiście - fragment, który zacytowałaś jest niezły - ale mimo wszystko, chce mieć kiedyś dzieci, więc może odłożę lekturę tej książki na... kiedyś :D
Z chęcią sięgnę po tę książkę w najbliższym czasie :) Przy okazji zapraszam do siebie :)
Pozdrawiam!
http://aleksiazka.blogspot.com
Po przeczytaniu podanego fragmentu jestem pewna, że osoby, które nie przepadają za dziećmi powinny omijać tę książkę szerokim łukiem. Ja na szczęście nie należę do tego grona, więc z ogromną chęcią przeczytam tę pozycję oraz pierwszą część. :)
Prześlij komentarz