18 listopada 2013

Gdzieś to już czytałam, czyli Camilla Lackberg po raz pierwszy.

"Na kilka dni przed Świętami Bożego Narodzenia Martin Mohlin, młody policjant, udaje się na wyspę Valön, by poznać rodzinę swojej narzeczonej. Podczas uroczystej kolacji niespodziewanie umiera najbogatszy członek rodziny Liljecronas – Ruben. Martin jest przekonany, że senior rodu został zamordowany. Sytuacja staje się jeszcze bardziej niebezpieczna, gdy zamieć śnieżna uniemożliwia się wydostanie z wyspy. Goście są uwięzieni w domu z mordercą.."

Nigdy wcześniej nie miałam styczności z tą autorką, choć oczywiście nazwisko jest mi znane z uwagi na jej słynną sagę kryminalną.
Powyższy opis wydał mi się na tyle interesujący, że sięgnęłam po tę pozycję. Śnieżny tytuł też nieźle pasuje do sytuacji za oknem.
Historia wciągnęła mnie od pierwszych stron - skłócona rodzina, zamknięta w jednym pomieszczeniu na odciętej od świata wyspie. Robi się jeszcze ciekawiej, gdy umiera senior rodu, bo pewnym jest, że musiał dokonać tego ktoś z obecnych na przyjęciu.
Niestety potem nie jest już tak kolorowo- nieporadny młody policjant próbuje rozwikłać zagadkę, rodzinka nadal się kłóci, a mnie zaczyna się lekko nudzić. Książkę uratowało nieco zaskakujące zakończenie, jednak w głowie świtała myśl: już to czytałam.
Tak, u Agathy Christie - mojej niekwestionowanej mistrzyni kryminału, którą ciężko podrobić.
I tym razem się nie udało.

Reasumując, polecam na długi i zimny wieczór, ale trudno spodziewać się tu powalenia na łopatki. 

0 komentarze:

Prześlij komentarz